

Z dnia na dzień ginie gdzieś klimat pielgrzymowania, który urzekł mnie na początku. Coraz więcej dzieci i młodzieży traktujących albergue jako sposób na spędzenie prawie darmowych wakacji. A dorośli, którzy teraz dołączają, też jakby nie bardzo wiedzą, co tu robią. Jest po prostu głośno, niezależnie od pory dnia. Może to brzmieć snobistycznie, ale Kołaczkowski miał rację pisząc o weteranach i nowych. Ci pierwsi rozpoznają się po mówieniu w dalszym ciągu szeptem. Wczoraj było już po 22ej a tu pozapalane światła i nawet hospitaleros gadają :( O wpół do jedenastej już nie wytrzymałam i w pięknej angielszczyźnie ;) powiedziałam trzem hiszpanom gadającym na całą salę, że to nie jest camping na Mallorce, więc może by uszanowali tych pielgrzymów którzy już śpią. Dwóch z nich przeniosło się z gadaniem do bardzo akustycznej łazienki a echo niosło ich dyskusje chyba aż do Sarrii. Rano jedna Hiszpanka znowu ich zrugała w łazience.
czytając tak o tych kilometrach które juz za Tobą a i przed :) zastanawiam się jak to możliwe, że byłam dumna z siebie, że doszłam pieszo do Częstochowy ;) pozdrawiam mariola
OdpowiedzUsuńMusisz jednak założyć, że jesteś już trochę zmęczona. Ich zachowanie było oczywiście nie na miejscu. Jednak nie należy od młodzieży wymagać tego wyciszenia, które, niestety, przychodzi z wiekiem. Piszę niestety, bo skoro mają tyle energii, żeby jeszcze szaleć, to tylko pozazdrościć.Ja tam ciągle trzymam za ciebie kciuki!
OdpowiedzUsuń