To chyba najważniejszy kamień na Camino. Od Santiago dzieli mnie zaledwie godzina drogi golfem. Żeby "zaliczyć Camino" i dostać compostelkę wystarczy przejść te 100 km i wielu tak właśnie robi, dlatego na trasie coraz gęściej. Już wiem, jak wyglądają ci, których niemiecko-hiszpański słowniczek pielgrzyma nazywa niedzielnymi pielgrzymami :) Plecaczek wielkości tego, który ja używam na uczelnię, adidaski, kij świeżo kupiony w sklepie z pamiątkami, dziewczyny w bluzeczkach z falbankami. A w barze za setką trzeba wypić... oczywiście nie setkę tylko cafe con leche :) zjeść empanada galega i skorzystać z "public convenience" bo odległość do albergue w Ferreiros najwyraźniej znowu podana jest w hiszpańskich kilometrach ;)
W mijanych wioskach oprócz krów towarzyszy mi jeszcze jeden zapach zapamiętany z dzieciństwa - nacionki (w zasadzie niewiele się różniący od zapachu bio-cidra, którego piłam tuż za O Cebreiro ;)) To niebieskie coś na zdjęciu to worko-plecaczek, który dostałam wczoraj gratis do plastrów, fajna rzecz, bo podręczne rzeczy mam tym sposobem pod ręką.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.