niedziela, 24 lipca 2011

day 20 - 24 lipca - Ferreiros - Portomarin (2)




Nocuję w Portomarin - jak widać w tytule notki. Bardzo fajne nowoczesne albergue z automatami, kuchnią, wypasionymi łazienkami i sypialniami.



Rozłożyłam właśnie rzeczy na swoim łóżku i postanowiłam napisać do Izy, co mam zrobić z plastrem, który mi dała na bąbel, a pod którym bąbel się znowu wypelnił, kiedy odkryłam na komórce sms'a od niej: "Czekamy w Portomarin na Mszę o 12:30, dasz radę dojść?". No więc w te pędy powędrowałam do kościoła - myślałam, ze Eucharystia bedzie jakos wieczorem i zamierzalam dopiero pozniej to sprawdzic, ale ten sms mnie uratowal, bo wieczornej nie ma.



Oprocz Justyny i Izy spotkalam w kosciele jeszcze ks. Grzegorza z Zabrza. Na murku przed kosciolem po Mszy Iza po zerwala mi plaster i znowu zawinela stope bandazem. Podobno jest lepiej, czytaj: babel zszedl razem z plastrem i teraz tylko zasuszyc. I nie dorobic sie nowego - jeszcze 6 dni drogi, mam nadzieje, ze nie bede musiala gonic dziewczyn z nastepnymi, bo one maja mniej czasu niz ja. Ale jak na razie moj Aniol Stroz czuwa i w odpowiednim momencie trafiam na wlasciwych ludzi, jak trzeba to i drugi raz - patrz dzisiaj :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.