Dziewczyny wspominały, że istnieją trzy mity na temat Hiszpanii: że jest płaska, gorąca i ma przystojnych chłopaków. No więc płaskiej się nie spodziewałam, gorąca się zrobiła od wczoraj, a faceci nienajgorsi. Chociaż po tym, ile czasu spędzają w łazience, to powinni wyglądać 10 razy lepiej. Dzisiaj rano 5 Hiszpanów zajmowało łazienkę przez łącznie 2 godziny. Już miałam zawołać: Ladies, może mnie też na moment wpuścicie jak skończycie się pudrować ;)
Tak więc wyszłam dość późno w drogę.
W trasie znowu gadałam dzisiaj głównie po niemiecku - najpierw w barze prowadzonym przez chyba pół-Hiszpana (z wyglądu) urodzonego w Niemczech, a potem z 4 osobami z Berlina spotkanymi w Melide. Niemcy też myślą, że jestem stamtąd :) W końcu to duży i urozmaicony dialektowo kraj, a jak jeszcze doliczyć Austrię i część Szwajcarii, to rozmówca słysząc mnie dochodzi do wniosku, że po akcencie to jestem zdecydowanie z innego landu niż on, ale z któregoś z tych trzech państw :D
Za Melide wyprzedziłam Greczynkę i Włoszkę z wczorajszej kolacji, które wstartowały jakąś godzinę przede mną. Pomijając narastające ciepełko, bardzo fajnie mi się dzisiaj szło. Pęcherza nie czuję już w ogóle, nic nie bolało, większa część drogi biegła lasem w zieleni i cieniu, wietrzyk chłodził... a wczorajsza 5-daniowa kolacja domagała się spalenia :D Ale teraz z jutrzejszej trasy zostało mi tylko 8 km, więc pewnie znowu zburzę swój plan :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.