środa, 13 lipca 2011

day 9 - 13 lipca - Leon - Virgen del Camino (3)

Na drugim noclegu zostawiłam swoją kurtkę membranową. Nie pisałam o tym wcześniej, bo miałam jeszcze nadzieję na odpowiedź na mojego maila i przesłanie jej na poste restante, ale pewnie już dawno ktoś pomyślał, że zostawiłam ją specjalnie i skorzystał. Niech mu na zdrowie wyjdzie :) Zastanawiałam się ostatnio, czy ktoś już wpadł na pomysł przerobienia reklamy Nokii na "Camino connecting people". Tak mi się przypomniała konieczność pilnowania ciszy nocnej na rekolekcjach, apelowanie do sumienia itd, tutaj, w gronie ludzi najróżniejszych wyznań czy nawet niewierzących, każdy przestrzega jakiegoś niepisanego prawa, wynikającego z samego szacunku do siebie nawzajem. Nawet po południu w sypialniach rozmawia się szeptem i stara nie szeleścić, bo może akurat ktoś zmęczony chce się przespać zaraz po drodze. Ja dziś padłam po obiedzie i aspirynie, to mnie Marta dopiero o piątej budziła, wystraszona, że się nieźle rozchorowałam, że tak długo śpię w dzień. A w ogóle to wczoraj dokonałam odkryvia, którego się po sobie zupełnie nie spodziewałam. Kładąc się spać w pokoiku w hostelu, stwierdziłam, że wolałabym być w albergue...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.