W czasie wedrowki przez lasy natykamy sie na szczegolny rodzaj albergue - foliowe zadaszenie, gdzie za donativo, czyli "co laska" mozna sie przespac majac spiwor oraz pozywic.
My idziemy dalej, chociaz nasilajacy sie deszcz probuje nas od tego odstraszyc. Podziwiamy cytryny w ogrodkach domowych i kolejne malownicze mostki z czasow rzymskich.
W kafejce "u Niemca" znowu spotykamy pania Asie i jej siostre.
Na nocleg zatrzyumujemy sie w Arzua w ladnym stylowym schronisku o nazwie "Droga Mleczna".
O dwudziestej w parafialnym kosciele sw. Jakuba (takie male Santiago dla tych, ktorzy nie mieli juz sil isc dalej) jest msza a po niej specjalne blogoslawienstwo dla pielgrzymow.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.