sobota, 30 lipca 2011

30 lipca - Santiago (3)

4. Z Katedry do biura pielgrzymiego po compostelkę. Zaczynam się zastanawiać, czy ten odpust zupełny to aby na pewno za drogę, czy raczej za to stanie w kolejce ;) Pani w biurze pyta, skąd idę, sprawdza, czy podaję to samo, co w credencialu ;) Wpisuje mnie do księgi i wystawia compostelkę :)



5. Jeszcze drobne zakupy i wracam do hotelu. Słoneczko grzeje mnie znowu w plecy - bo tu o wpół do dziewiątej naprawdę słoneczko jeszcze grzeje. Przy tym wiaterek taki, że dobrze, że kapelusz mam przywiązany pod brodą :) Co ciekawe, co rusz słyszę: Hola! i Buen Camino! od obcych pielgrzymów idących z naprzeciwka. Ja już przebrana w sukienkę, więc ciekawe, co mnie zdradza? Kapelusz z wielkim rondem? "Plecaczek" marki Hansaplast ;) ? Czy jednak skarpetki w sandałach? - to odzieżowe faux pas wybacza się tylko pielgrzymowi, który nawet w sandałach czasem musi chronić stopy (albo też je ukryć). Spotykam też duuuużo gadającą Austriaczkę, tę co idzie siódmy raz. Opowiada jak zimno nad oceanem.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.